Gusła, zabobony, znachorstwo i czary

czarownica

             Opis życia na naszych terenach w XVI i XVII wieku (dotyczy to także następnych wieków: XVIII i nawet XIX) nie byłby pełny gdyby nie wspomnieć choćby krótko o zjawiskach, faktach i obyczajach z takich „dziedzin”, jak znachorstwo, czary, zabobony czy gusła.

            W naszych wsiach, a w pewnym stopniu i dworach w Ojrzanowie, Skułach, Zarębach, Petrykozach czy Wesołej Woli wśród powszechnego analfabetyzmu w „nieroboczą” część życia*, w powszechną codzienność poza pracą weszły przesądy, zabobony, a także uprawiane przez stosunkowo liczną grupę ludzi „wędrownych” i miejscowych znachorstwo (w miejsce opieki medycznej – jak byśmy dzisiaj powiedzieli), gusła (jak dzisiaj seanse teatralne), czary (jak dziś np. cyrk lub literatura kryminalna).

            Wędrujący oszuści wmawiali ludziom (to jeden z dziesiątków, setek przesądów), że mają ucinać włosy, wkładać je w szpary ścian (chodzić na kolanach)  by wzmocnić cudowne oddziaływanie sprzedawanych przez siebie figurek, amuletów, drewienek. Im bardziej były dziwaczne zalecone praktyki tym większe budziły zainteresowanie i respekt wobec dziada, wydrwigrosza.

            Przez wieki popularne były i oddziaływały niemal powszechnie, w mnóstwie wariantów, opowieści o wilkołakach. Niekiedy przebrany za wilkołaka żebrak otrzymywał szybko datki, byle sobie poszedł, nie wydusił bydła, nie zaraził ludzi i nie spowodował innych szkód. Na naszym terenie w opowieści o wilkołakach wielu wierzyło jeszcze na początku XIX wieku. Wykrycie przez chłopów oszustwa „wilkołaków” spotykało się ze srogą zemstą, niekiedy dotkliwie bolesną.

             Były też wędrujące baby (niekiedy razem z dziadami). Oddawały one usługi (przede wszystkim położnym), przeżegnując zęby, zgarniając puchliny, smarując psim sadłem itp. Poprzez magiczne praktyki rzucały lub zdejmowały uroki, miały sposoby na wszystko i dla wszystkich. W położnictwie ich niewiedza była przerażająca: powodowała nieszczęścia, choroby i śmierć. W  późniejszym okresie groziły im procesy o czary, wskutek czego zmieniały one swój proceder. Zapanowała wówczas wśród bab np. moda na znajomość liturgii kościelnej i na objaśnianie na swój sposób tego, co mówił ksiądz, a czego chłopki nie rozumiały. Wędrującym babom, „objaśniaczkom słowa Bożego”, towarzyszyli nieraz dziadowie udający obieżyświatów i opowiadające niestworzone opowieści o Rzymie, Ziemi Świętej i innych nieznanych miejscach.

*O życiu religijnym, naszych parafiach piszemy w osobnym rozdziale

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Opublikuj komentarz